Na giełdzie aktorskiej bywali również dyrektorzy teatrów, tu podpisywano kontrakty, pobierano a conta”.„Smutek na twarzach jednych, uśmiech na drugich, lęk przed niepewnym jutrem i jaśniejsze nadzieje. Przechodzień widział nieraz za szybą charakterystyczne twarze tych ludzi. Niejeden wspomina je z sentymentem” pisze Jerzy Szaniawski.Stefan Jaracz, jedna z największych indywidualności polskiego teatru ostatniego stulecia, mówi o cukierni Bliklego jako o „słynnej giełdzie aktorskiej, przez którą przechodziło wszystko, co potem błyszczało na pierwszej scenie polskiej”, choć wypowiada także kilka gorzkich słów o smutnym losie najbiedniejszych aktorów.
