Słabość Bliklów do sztuki okazywała się nieraz silną stroną firmy. Zresztą pod tym względem cukiernicy warszawscy nie byli niczym wyjątkowym — kultura stolicy niemało zawdzięcza swoim światłym szewcom, kupcom i pigularzom. Tylko część wybitnych gości odwiedzała cukiernię Bliklego, kierując się maksymą J. J. Rousseau: „Nie masz szczęśliwszego nad łakomczucha”, większość ich podzielała raczej złotą myśl Henri Estienne’a: „Łakomczuchy wykopują grób własnymi zębami”. Choć niejeden lubił umaczać wąsy w śmietankowym kremie, przychodzili do cukierni przeważnie dla celów poza- kulinarnych.Ignacy Baliński pisze: „Kiedy wieczorem w dniu Nowego Roku 1919 powitałem Ignacego Paderewskiego w imieniu Warszawy na dworcu, wypadło mi wsiąść do otwartego powozu, odwożącego go wraz z żoną wśród tysięcznych tłumów do hotelu Bristol.