-
Liczna gromada włościan wilanowskich w swych odświętnych granatowych sukmanach wyprzęgła konie i pociągnęła powóz. Koło cukierni Bliklego Paderewski pokazał ją żonie, mówiąc: — Tu zwykle zachodziłem z konserwatorium i kilka razy grałem”.Zaczęło się wszystko od aktorskiej giełdy. Waydel Dmochowska wspomina: „Widywałam wówczas przez okno wygolone twarze. Wiedziałam, że są to aktorzy, poznawało się ich po tym nieomylnie, gdyż prawie wszyscy panowie nosili wówczas zarost, brody, faworyty, baczki lub co najmniej wąsy… Wytłumaczono mi, że schodzą się tu przeważnie artyści poszukujący engagement, często przyjezdni z prowincji. Snadź mieli dużo czasu, zasiadywali się godzinami, czytali gazety obsadzone na długich kijach, dyskutowali z ożywieniem i wyrazistą gestykulacją.
