-
Młodzi aktorzy lokowali się w drugim pokoju od frontu. Był jeszcze pokój bilardowy — tam również przesiadywaliśmy dla zasięgnięcia pewnych informacji, dotyczących dyrektorów… Pokój, w którym siadywaliśmy, był wypełniony do ostatniego miejsca, jak na jakimś występie sławnej gwiazdy kabaretowej. Ci biedni koledzy-aktorzy, którzy siedzieli całymi dniami, nie mając kopiejki w kieszeni. Do pokoju zachodził od czasu do czasu starszy pan kelner o twarzy dobrodusznej, Hieronim, który patrzył swymi niebieskimi oczami z dziwną jakąś czułością na biedaków aktorów… uśmiechając się podchodził do każdego z osobna i rozdzielał kawę z ciastkami..
